Najmniejsza melomanka, jaką znam – Tosia

Sesje rodzinne

Tę Małą Piękność zobaczycie tutaj pewnie nie raz.

Znamy się odkąd tylko przyszła na świat. Kibicuję Jej we wszystkim, co robi. Obserwuję z boku ze wzruszem oglądając jedne z pierwszych kroków, słuchając pierwszych słów i zawsze – przytulając się na maxa! Tośka!

Niedługo po tym jak pojawiła się na świecie (choć może to było i długo, czas tak szybko leci, że nie ogarniam) Olga i Tomek postanowili założyć Fundację. Strefa Integracji, bo tak się nazywa, zajęła się (i cały czas się zajmuje) tym, co w praktyce powinno dziać się systemowo (ale wiadomo jak jest). Czyli: pomocą dla świeżo upieczonych rodziców dzieci z Trisomią 21 (potocznie zwaną Zespołem Downa), wsparciem w pierwszych miesiącach życia dzieci, pomocą merytoryczną w zakresie doboru rehabilitacji, ścieżki edukacji, generalnie – jeżeli potrzebujecie wsparcia w tym temacie holistycznie – Oni w to potrafią. A dodatkowo organizują najpiękniejsze warsztaty integracyjne, które jest mi dane bardzo często fotografować. Więcej o nich zobaczycie w strefie “reportaże”.

Tosiula jest najmłodszą znaną mi melomanką. Jedną z pierwszych kapeli, które podbiły jej (wówczas bodajże dwuletnie) serducho było… Queen. “Bohemian Rhapsody” nieustannie na tapecie. Potem radyjko, dzięki któremu sama mogła decydować, jaką muzykę zaserwuje sobie i innym. A jak tylko zaczęła mówić – sama stała się wokalistką. 

A ja stoję z boku i obserwuję jej muzyczne historie. Uśmiechy, płacze, radostki, pomysły. I relacje z Lilą – młodszą siostrą.